Jeśli ktoś nic nie wie o wyroku Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w sprawie krzyża w szkole i chciałby dowiedzieć się czegoś na ten temat z komentarzy katolickich hierarchów, publicystów i polityków, to będzie przekonany, że Trybunał w swoim orzeczeniu zakazał chrześcijanom posługiwania się znakiem krzyża. Lech Wałęsa napisał na przykład: „Z zażenowaniem usłyszałem niedawno, że w Europie karze się za wywieszenie krzyża, nakazuje się zdejmowanie go ze ścian” (źródło). Nie wiem, gdzie były prezydent o tym usłyszał, bo zgodnie z tym, co podają wszelkie serwisy informacyjne, Trybunał przyznał odszkodowanie pewnej mieszkance Włoch za to, że dyrekcja szkoły, nie chcąc zdjąć krzyża w klasie, naruszyła jej prawo do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami i prawo dzieci do wolności religijnej – w prezydenckim komentarzu, pełnym podniosłych fraz, nie ma ani słowa na ten temat.
To smutne, bo o ile nie zaskakują mnie wypowiedzi katolickich hierarchów, utrzymane w duchu obrony plemiennych przywilejów, to po pierwszym przywódcy „Solidarności” i laureacie Pokojowej Nagrody Nobla oczekiwałbym, że przejmie się sytuacją kobiety, która przez siedem lat nie mogła wyegzekwować w sądach swojego prawa, przysługującego jej na mocy Europejskiej Konwencji Praw Człowieka. Że poruszy go fakt, iż symbol krzyża, tak dla niego ważny, stał się przyczyną czyjejś krzywdy. Niestety, były bojownik o prawa człowieka nie tylko nie widzi tej krzywdy, ale sam czuje się skrzywdzony.
Nieważne dzieci nieistotnej kobiety musiały uczyć się w klasie z krzyżem, choć ich matka sobie tego nie życzyła. Krzyż stał się więc narzędziem przymusu i wydawałoby się, że dla wyznawców religii mówiącej tak wiele o miłości bliźniego powinien to być pewien problem, pewien powód do namysłu. Jednak w żadnym chrześcijańskim komentarzu nie znalazłem choćby próby zbliżenia się do tego problemu.
Ale z drugiej strony rozumiem chrześcijan oburzonych wyrokiem Trybunału, bo wiem, że reagują pod wpływem zaangażowanie religijnego. Nie jest winą osób wierzących, że w dzieciństwie zostały tak właśnie wychowane, a religia silnie uzależnia i trudno się od niej wyzwolić. Lektura chrześcijańskich komentarzy pozwala zaobserwować, jak działa wirus religii: osłabia wrażliwość moralną swoich wyznawców, kształtuje w nich silny egoizm wspólnotowy, motywuje do realizacji ich wartości bez względu na prawa osób spoza wspólnoty.
W życiu codziennym, w sytuacjach od religii oddalonych, osoby wierzące raczej nie narzucają się komuś, kto nie ma na to ochoty – ale religia sprawia, że pewne zwykłe, powszechne normy współżycia zostają zawieszone. Myślę, że jest to jeden z powodów, dla których religia jest tak niebezpieczną siłą, bo pozwala jej wyznawcom czynić zło w głębokiej wierze, że służą dobru.
Lech Wałęsa w swoim płomiennym artykule pisze, że z tradycji europejskiej nie da się „wymazać krzyża i wartości, które symbolizuje”. Ale noblista niepotrzebnie się obawia, bo wyrok Trybunału skutkuje zdjęciem krzyża w pewnej włoskiej szkole, a nie wymazaniem go z tradycji Europy. Jestem przekonany, że osobom nie posługującym się krzyżem zależy tylko na tym, aby nie był on dla nich symbolem przymusu.
---